Jakieś 3 albo 4 lata temu pojechałem ze znajomymi na dwa tygodnie do Chorwacji. Połowę pobytu spędziliśmy na wyspie Brać, gdzie plażowaliśmy na mega popularnym i fotogenicznym cyplu, zwanym “Złotym rogiem”. Miejscówka super, nie mam pytań.W kolejnym tygodniu przenieśliśmy się w okolice Dubrownika. Plan był prosty, trochę zwiedzania, trochę plażowania. O ile Dubrownik faktycznie nas zachwycił, to druga część planu posypała się niczym domek z kart. Okazało się, że plaża w naszej miejscowości totalnie nie ma startu do “Złotego rogu”. Tam mieliśmy pocztówkowe widoki, a teraz wrażenie jakbyśmy zamiast nad Adriatyk trafili nad Zalew Zegrzyński. Plaża zawalona ludźmi, w dodatku ludźmi odzianymi w bieliznę przemysłową (slipy Atlantic), więc oczy krwawiły. Woda była mętna i szarobura, a dookoła chaszcze i knieje, takie klimaty. Początkowo głupio nam było przyznać przed sobą, że plaża ssie, więc każdy robił dobrą minę do złej gry i jakoś wytrwaliśmy na niej cały dzień. Dopiero przy wieczornym piwkowaniu rozwiązały się języki. Ktoś nie wytrzymał presji i zamiast powiedzieć: “hej możesz mi podać sól, proszę”, zapodał: “Ja pierdolę, ale ta plaża była paskudna. W życiu nie widziałem większej żybury”. Każdy przyjął to wyznanie z ulgą i zrozumieniem, dorzucając od siebie jeszcze kilka obelg. Zapadła decyzja, że szukamy zamiennika. Po kilkugodzinym surfowaniu w necie, trafiliśmy na fotki plaży w naszym guście, ale pojawił się problem - nie było podanych dokładnych współrzędnych. Wiedzieliśmy tylko, że nazywa się Pasjača i jest ukryta, gdzieś w okolicy miejscowości Popovici, czyli 25 km od naszego pensjonatu. Stwierdziliśmy, że jedziemy na przypał i pomartwimy się później, wszak nawet błądzenie wydawało się lepszym pomysłem na spędzenie dnia niż powrót na miejscowe klepisko. Po kilku objazdach Popovici wzdłuż i wszerz, w końcu znaleźliśmy. Czy było warto, zapytacie? Jak cholera! Mimo iż plaża jest kamienista i nie wygląda klasycznie, dla mnie i tak jest jedną z lepszych, jakie w życiu widziałem, a trochę ich mam na koncie #skromność. Na jej zajebistość wpływa fakt, że jest totalnie zamknięta. Z jednej strony wiadomo, otoczona przez morze, z drugiej przez kilkudziesięciometrowe klify. Jeśli ktoś, podobnie jak ja ma fetysz wody i skał, zdecydowanie pokocha to miejsce. Wejście na plaże zaczynamy z pozycji szczytu klifu, więc już na dzień dobry dostajemy super widoki. Stąd należy zejść kamiennymi schodami wzdłuż urwiska, przechodząc po drodze przez wykuty w skale tunel, czyli coś nietypowego. Po pokonaniu kilkuset schodów docieramy do plaży, która częściowo mieści się w wyżłobionej przez wodę skalniej pieczarze, co daje +20 do klimatu. Dodatkowe zalety to brak tłumów i ciepła, krystalicznie czysta woda. Idealne warunki do snurkowania. Nie wiem, jak jest teraz, ale za “naszych czasów” miewaliśmy dni, podczas których na plaży nie było nikogo poza nami. W szczycie schodziło jeszcze do 6 osób i podpływały ze 2 łódeczki, czyli nadal super kameralnie. Jeśli chodzi o kamienie, nie stanowiły one dla nas żadnego problemu. Do Chorwacji zabraliśmy ze sobą materace, co załatwiało sprawę. Kolejną rzeczą nie do przecenienia są wystające z wody skały, które można traktować jako naturalne trampoliny do skoków na bombę. Był fun! Pod względem wizualnym, Pasjača jest najfajniejszą plażą, jaką miałem okazję zaliczyć w Europie i TOP5 w ogóle. Idealne miejsce na ucinanie sobie słodkich kimek podczas dryfowania na materacu, po czym otwierasz oczy i widzisz ogromne klify. Takie widoki to ja rozumiem, 10/10. Jeśli będziecie w okolicy Dubrownika, zdecydowanie warto zahaczyć o Popovici i ją odnaleźć. Pamiętajcie tylko, żeby zabrać ze sobą survivalowy pakiecik w postaci piwa, kabanosów i jajek na twardo, bo w promieniu 15 kilometrów nie znajdziecie żadnego sklepu
Namiary:
Kilometr za tablicą z nazwą Popovici skręcamy w prawo w wąską drogę i jedziemy przed siebie tak długo, aż na horyzoncie pojawi się kolejny skręt w prawo. Skręcamy. Mijamy kilka domków, po czym zaczyna się droga leśna. Pierwsza myśl, która przechodzi przez głowę to: “O Fuck chyba zabłądziłem. Niemożliwe, żeby taka trasa gdzieś prowadziła”. Nie zawracajcie, wszystko jest ok. Jedziecie dalej, po prawej stronie mijacie jeszcze boisko do haratania w gałę, aż w końcu dojeżdzacie do końca trasy. W tym miejscu porzucacie samochód i dalej musicie iść już z buta. Po jakiś 100 metrach dojdziecie do tarasu skalnego, z widokiem na morze. W tym miejscu zobaczycie schody prowadzące do plaży. Czeka was jakieś 15 minut spaceru, ale nagroda będzie słodka.
Po kilku objazdach Popovici wzdłuż i wszerz, w końcu znaleźliśmy. Czy było warto, zapytacie? Jak cholera! Mimo iż plaża jest kamienista i nie wygląda klasycznie, dla mnie i tak jest jedną z lepszych, jakie w życiu widziałem, a trochę ich mam na koncie #skromność. Na jej zajebistość wpływa fakt, że jest totalnie zamknięta. Z jednej strony wiadomo, otoczona przez morze, z drugiej przez kilkudziesięciometrowe klify. Jeśli ktoś, podobnie jak ja ma fetysz wody i skał, zdecydowanie pokocha to miejsce. Wejście na plaże zaczynamy z pozycji szczytu klifu, więc już na dzień dobry dostajemy super widoki. Stąd należy zejść kamiennymi schodami wzdłuż urwiska, przechodząc po drodze przez wykuty w skale tunel, czyli coś nietypowego. Po pokonaniu kilkuset schodów docieramy do plaży, która częściowo mieści się w wyżłobionej przez wodę skalniej pieczarze, co daje +20 do klimatu. Dodatkowe zalety to brak tłumów i ciepła, krystalicznie czysta woda. Idealne warunki do snurkowania. Nie wiem, jak jest teraz, ale za “naszych czasów” miewaliśmy dni, podczas których na plaży nie było nikogo poza nami. W szczycie schodziło jeszcze do 6 osób i podpływały ze 2 łódeczki, czyli nadal super kameralnie. Jeśli chodzi o kamienie, nie stanowiły one dla nas żadnego problemu. Do Chorwacji zabraliśmy ze sobą materace, co załatwiało sprawę. Kolejną rzeczą nie do przecenienia są wystające z wody skały, które można traktować jako naturalne trampoliny do skoków na bombę. Był fun!
Pod względem wizualnym, Pasjača jest najfajniejszą plażą, jaką miałem okazję zaliczyć w Europie i TOP5 w ogóle. Idealne miejsce na ucinanie sobie słodkich kimek podczas dryfowania na materacu, po czym otwierasz oczy i widzisz ogromne klify. Takie widoki to ja rozumiem, 10/10. Jeśli będziecie w okolicy Dubrownika, zdecydowanie warto zahaczyć o Popovici i ją odnaleźć. Pamiętajcie tylko, żeby zabrać ze sobą survivalowy pakiecik w postaci piwa, kabanosów i jajek na twardo, bo w promieniu 15 kilometrów nie znajdziecie żadnego sklepu
Namiary:
Kilometr za tablicą z nazwą Popovici skręcamy w prawo w wąską drogę i jedziemy przed siebie tak długo, aż na horyzoncie pojawi się kolejny skręt w prawo. Skręcamy. Mijamy kilka domków, po czym zaczyna się droga leśna. Pierwsza myśl, która przechodzi przez głowę to: “O Fuck chyba zabłądziłem. Niemożliwe, żeby taka trasa gdzieś prowadziła”. Nie zawracajcie, wszystko jest ok. Jedziecie dalej, po prawej stronie mijacie jeszcze boisko do haratania w gałę, aż w końcu dojeżdzacie do końca trasy. W tym miejscu porzucacie samochód i dalej musicie iść już z buta. Po jakiś 100 metrach dojdziecie do tarasu skalnego, z widokiem na morze. W tym miejscu zobaczycie schody prowadzące do plaży. Czeka was jakieś 15 minut spaceru, ale nagroda będzie słodka.
Więcej do przeczytania na www.pigout.pl